Kurczak Długi (?) po raz drugi

Wczoraj zaprezentowane, przedwczoraj w punktach Burger King, a dziś ocenione.
Długie Kurczaki (tzw. Long Chicken) w Burger Kingu to historia długa jak Kamizelka Aleksandra Głowackiego czy jak kto woli Bolesława Prusa. Standardowy Long Chicken oferuje zwroty akcji rodem z serialu TVP Ojciec Mateusz, bawi jak Śmiechu Warte z Tadeuszem Drozdą na pierwszym planie, porywa jak kolejny odcinek Mody na Sukces, a na koniec stwierdzamy, że to co właśnie spożyliśmy dało nam tyle satysfakcji co obejrzenie konfrontacji jedenastek Bhutanu i Montserrat, walczących o przedostanie miejsce w Rankingu FIFA.

A może nowe odmiany Longów zatrą to złe wrażenie?
Tego co spodziewałem się już na początku po obu świeżych reprezentantach gatunku Długiego Kurczaka (łac. pullus longi) to to, że będą długie jak droga z zakrystii do ołtarza i to, że spożyje je szybciej niż czas potrzebny na odczekanie swego w kolejce do kas.

Przedstawiając oba nowe produkty amerykańskiej sieci posłużę się (tak idę na łatwiznę) opisami samego Kinga (a raczej jego pracowników zajmujących się marketingiem):
Long Beckon CheeseMiłość od pierwszego wejrzenia. Soczysty kurczak podany z bekonem i pysznym serem cheddar, w towarzystwie sałaty lodowej, pomidora i majonezu. Long Bacon Cheese z kurczakiem to pełnia smaku na całej długości!
Long Beckon Cheese
Long Chilli Cheese: Podwójna grillowana na ogniu wołowina, wyrazisty ser cheddar, ostre papryczki jalapenos i oryginalny sos chillicheese – a to wszystko podane w dłuuugiej bułce. Sprobuj i ciesz się smakiem dłuuużej!
Long Chilli Cheese

Przejdę do analizy, chwilę po tym jak poinformuję gdzie i w jaki sposób nabyłem rzeczone kanapki.
Miało to miejsce w Galerii Słonecznej w Radomiu – jeden z Longów został zakupiony w zestawie, który kosztowałby mnie 18.95zł, ale zamieniłem standardowe frytki na spiralki, których sama mikroskopijna paczuszka kosztuje 5.50zł, do tego napój z dolewką. W zestawie po wymianie (ah, to słynne Have It Your Way!) spiralnie pokrojone ziemniaki (albo masa ziemniaczana) kosztowały mnie dodatkowe 2.00zł, więc całość wymagała ode mnie niebotycznego wkładu 20.95zł za coś czym (z góry założyłem) się nie najem. Kolejna kanapka zamówiona bez zestawu kosztowała, standardowe dla obu nowości, 12.95zł.

Long Beckon CheeseCałość zamknięta jest w sezamowej, (według marketingowców) długiej bułce, z rozcięciem na samej górze – bułka jest smaczna, aromatyczna, lekko maślana, zapychająca i miękka – szkoda, że jest taka krótka… Cóż? Może u nas też kiedyś pojawią się Longi Xtra. Soczysty kurczak – jest soczysty, rzeczywiście. Średnio doprawiony, ale to dobrze, bo nie zaburza smaku całości, jest jedynie wkładką mięsna, która ma za zadanie maksymalnie nas nasycić. Panierka trochę naleśnikowa, mocno brązowa, lekko nasiąknięta tłuszczem i oferująca taką ilość doznań smakowych co przeżuwanie mąki wymieszanej z wodą. Na szczęście po tak mdłym i nudnym składniku głównym kanapki, sytuację po części ratują dodatki: sałata lodowa, mimo, że zwykła, jest zielona, świeża i chrupiąca, bekon wraz z serem wybijają się niewątpliwie w całej kompozycji i lądują na pierwszym planie, dodając kanapce wreszcie czegoś poza nieciekawym smakiem, znanym ze standardowego Long Chickena. Bekon nie jest chrupiący, ale za to soczysty, pełen smaku i jest go sporo. Cheddar to Cheddar, jeżeli mam coś dodać to tylko to, że nadal nie znalazłem kanapki do której by nie pasował. Do tych czterech składników można by dołożyć jakiś konkretniejszy sos i kompozycję uznałbym za naprawdę udaną, ale tu zdecydowano się na dwa składniki, które poruszają jak twórczość Doroty Rabczewskiej. Pomidor i majonez. Pierwszy z nich wyślizguje się z kanapki przy każdym kęsie jak mokre mydło z dłoni a drugi mu w tym bez ustanku pomaga – niestety psują ogólne wrażenie i sprawiają, że kanapkę chętniej spożylibyśmy jako lekkie śniadanie niż smaczny, aczkolwiek niekonkretny obiad.
VLUU L200  / Samsung L200VLUU L200  / Samsung L200

Long Chilli Cheese: Sam opis mówi nam, że w tej kanapce znajdziemy o kilka mniej składników niż w poprzednim przedstawicielu gatunku Longów. Jest jednak coś co kazało mi wierzyć, że ta kompozycja to coś więcej niż zwykła, nudna kanapka z majonezem i kurczakiem. Jest to oczywiście obecność Kingowej wołowiny oraz słówko chillicheese użyte do określenia sosu.
Pierwsze wrażenie jest znakomite. Nie licząc tego, że Long Chilli Cheese jest długi może jedynie w snach znawców marketingu, to ser roztopił się idealnie, jeszcze piękniej niż w niedawno jedzonym przeze mnie Royal Plain z McDonald’s. Na morzu sera ułożone zostały wysepki papryczek jalapenos i tak powstał całkiem spory archipelag ostrego smaku na falach ciemnopomarańczowego cheddara połączonego z sosem.
Zacznijmy od początku – bułka jest standardowa, nie będę powtarzał więc słów, które możecie odnaleźć nieco wyżej. Wołowina to ten sam smaczny, odpowiednio przyprawiony, soczysty i lekko łykowaty burger tyle, że w mniejszej, dopasowanej do bułki wersji. Słowo podwójna jest użyte nieco na wyrost, gdyż kawałki może i są dwa, ale razem odpowiadają wielkością jednemu ćwierćfunciakowi. Jalapenos, które osobiście bardzo lubię, są pokrojone na dosyć grube plastry. Raczej nikt nie dbał o to by usunąć z nich gniazda nasienne i dzięki tym dwóm zabiegom ich struktura jak i delikatnie ostry smak są świetnie wyczuwalne. Cheddar połączony z sosem chillicheese jest wręcz rewelacyjny, idealnie dopełnia smaku wołowiny i współgra z papryczkami. Jego konsystencja odpowiada wszystkiemu co w tej kanapce się znajduje, drobinki chilli znakomicie spełniają swoja rolę w sosie, który nie jest ani mdły ani kwaśny – bardzo dobrze zbalansowany między tymi dwoma biegunami.
Pierwszy kęs kanapki i piekło w gębie, już sięgam do 300ml (znów zmniejszone) kubka by to popić, ale nagle refleksja – to nie jest ostre, to jest… Pyszne! Ciężkie jak tankowce w Zatoce Perskiej zarazem wypełnione smakiem jak piersi implantami i ostre na tyle by nie psuć ogółu. Z założenia miała to być ostra, konkretna kompozycja i to niemal w stu procentach się udało – brakuje jej jednak rozmiaru na całej długości, nad czym ubolewam. Cztery czy pięć kęsów i już koniec, a chciałoby się by trwało to dłużej (co obiecywał sam King).
VLUU L200  / Samsung L200VLUU L200  / Samsung L200

Spiralki: Chyba ktoś zbyt często w siedzibie Burger Kinga oddawał się wątpliwej przyjemności delektowania się twórczością DJ’a Hazela. Po pewnym czasie słuchania jednego z jego największych hitów pod wiele znaczącym tytułem Sprężynka, wpadł na znakomity pomysł sprzedania większej ilości ziemniaków niż krojąc je na frytki. Spiralnie pokrojone ziemniaki, lub (jak wspomniałem wyżej) uformowaną masę ziemniaczaną na oficjalnej stronie Burger Kinga możemy znaleźć z takim oto opisem: Klasyczny smak frytek doprawiony unikalną mieszanką przypraw.
Spiralki
No cóż? Po pierwsze nie jest to klasyczny smak frytek – spiralki są bardziej chrupiące, momentami nawet twarde, żółte na powierzchni i delikatnie we wnętrzu. Doprawione przyprawami oraz solą sprawiają wrażenie smacznych, ale nie porywających. Na zdjęciach wszystkie są w całości, w rzeczywistości większość tego co osoba obsługująca frytownicę zapakuje nam do torebki mniejszej niż pakunki u jubilera to ułomki z pełnych spiralek, rozproszone jak grupy etniczne na Bliskim Wschodzie. Niektóre są bardziej inne mniej przypalone, zazwyczaj chłoną tłuszcz jak gleba na pustyni wodę, ale raczej w większości posiadają zadowalający smak.
VLUU L200  / Samsung L200

Podsumowując nowości w sferze sezonowej (oferowane będą jeszcze przez około dwa miesiące) Burger Kinga to: nudny, ratujący się smakiem boczku śniadaniowy sandwicz, do którego napchano zbyt wiele składników, znakomity, konkretny, ciężki i ostry niemal-burger ze znakomitym sosem i ogólną kompozycja oraz zabawne spiralki, które bardziej przyciągają formą i przyprawami niż smakiem.
Nawet gdyby spiralki były jeszcze smaczniejsze, nawet gdyby Long Chilli Cheese wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności jak Władysław Kozakiewicz w 1980r. nawet gdyby Long Beckon Cheese został mniej flegmatycznym kolegą przy stole to na nic. Dodatek sera i sezonowe zestawienie kompozycji się sprawdziło, ale to też na nic, bo kanapki i paczka spiralek w stosunku cena do wielkości wypadają tak blado jak cera Tildy Swinton.
Polecam by spróbować i samemu ocenić ich smak, może komuś spodoba się nudziarz w stylu Beckon Cheese, a może ktoś inny polubi tak jak ja Chilli Cheese’a? Jednak spustoszenie, które wywołują one w portfelu i to które zostawiają w żołądku sprawia, że ja ani nie zakochałem się od pierwszego wejrzenia w pierwszym ani nie cieszyłem się smakiem dłużej z drugim.