Lay’s Deli(cious)?

Od chwili gdy Frito Lay Poland ruszyło z kampanią reklamą (zdecydowanie mniejszy rozmach niż nieco nieudane Lay’s Max) dotyczącą nowej, limitowanej serii chipsów zastanawiałem się skąd ta nazwa? Lay’s Deli – czyż może to być skrót od angielskiego słowa delicious, które słusznie kojarzy się z naszymi delicjami – czyli czymś przepysznym, wręcz rarytasem w swej kategorii? Może to jednak powiew orientu pochodzący od nazwy New Dehli czyli stolicy Indii. Tylko gdzie tu orient? Słodkie Tajskie Chilli jeszcze mógłbym pod tę kategorię podpisać, ale Pomidorki Cherry rosną u Babci Janinki w ogródku a Ser z Żurawiną to świetna przekąska serwowana w Zakopanem – także mniej w tym orientu niż w tureckich dywanach spod Bydgoszczy. Być może chodzi o deli co z angielskiego znaczy garmażeria, ale smaki nie odzworowują gotowych potraw. Przykładów tego typu skojarzeń znalazłbym na pewno więcej niż Jerzy Kryszak włosów na głowie. Bez rozstrzygania tej kwestii w mej głowie i na blogu, gwoli ścisłości należy wspomnieć, iż Lay’s Deli to trzy nowe smaki w limitowanej ofercie prezentowane stopniowo, od około 15. sierpnia. Alfabetycznie je wymieniając: Pomidorki Cherry(515kcal/100g), Ser z Żurawiną(518kcal/100g), Słodkie Tajskie Chilli(519kcal/100g). Swoje trzy paczki zakupiłem w sklepie MarGo, płacąc 4.80zł za każde 145g opakowanie. W sprzedaży dostępne są również paczuszki 28g smaku Słodkie Tajskie Chilli. Analizując, postąpię jak przy ustalaniu listy wyżej, więc zacznę od pomidorków:

Pomidorki Cherry: jak wspomniałem wyżej, uważny Czytelniku pomidorki cherry czy koktajlowe rosną w ogródku Babci Janinki. Babcia Janinka ceni je za słodki, intensywny, pełny smak dojrzałych pomidorów i formę – pomidory małych rozmiarów pokrojone na ćwiartki świetnie prezentują się w sałatkach.
A jak wypadają Pomidorki Cherry produkowane przez Frit Lay Poland?
145g paczka z deską Lay’s, na której leży kilka dojrzałych i kilka mniej dojrzałych pomidorów otwiera się jak to zwykle bywa przy opakowaniach tego producenta bez najmniejszych problemów. Zaglądając do środka wita nas blask folii aluminiowej, której dwa płaty, hermetycznie zamknięte, utrzymują dla nas zapach i smak przekąski jaką są pokrojone w cienkie plastry ziemniaki, usmażone na mieszance olejów: palmowego i słonecznikowego, przyprawione: cukrem, octanami sodu, glutaminianem monosodowym, maltodekstryną pszenną, kwasem cytrynowym i zabarwione ekstraktem z papryki.
Zapach, którym witają nas Pomidorki Cherry to mocna, dosyć ciężka ketchupowa nuta i właściwie nic więcej. Smak to ketchupowo-pomidorowa baza z dobrze wyczuwalnym aromatem tradycyjnej zupy pomidorowej przygotowanej na konkretnym wywarze i z użyciem (przecieru z) świeżych pomidorów. Nie są zbyt słone i odpowiednio kwaśne.
Smak bardzo przypomina mi ketchupową odsłonę Lay’s Stix czy chipsów Hyper, produkowanych przez Lay’s po przejęciu Star Foods – w mojej opinii w tym przypadku Lay’s poszło po linii oporu mniejszej niż Niemcy w inwazji na Norwegię w 1940 roku, co nie zmienia faktu, że otrzymujemy smaczne chipsy o smaku po prostu ketchupowym.VLUU L200  / Samsung L200

Ser z Żurawiną: ta wersja Deli to smak, który bezsprzecznie przywodzi skojarzenia z oscypkiem czy pizzą Górlaską dostępną w ofercie sieci pizzerii Dominium. Chwilkę po zauważeniu braku daty przydatności do spożycia w lewym górnym rogu opakowania, towarzyszka spożywania otworzyła paczkę i nasze receptory węchowe zostały poczęstowane bardzo przyjemnym, po części uderzającym lekkim smrodkiem (podobny do Cheetos Ser) aromatem sera, który (być może podświadomie) od razu skojarzył mi się bardziej z grillowanym oscypkiem niż zwykłym, żółtym serem w bloku. W tle krąży nuta czegoś słodkiego i lepkiego – skojarzyła mi się z frużeliną. Struktura chipsów nie mniej satysfakcjonująca niż wyniki oglądalności para-serialu Miłość na Bogato emitowanego przez telewizję VIVA – zdecydowanie twardsze i podobnie chrupiące do standardowej linii Lay’s. W mojej opinii ziemniaki z których je wykrojono zawierają więcej skrobi niż te z których chipsy Lay’s produkowano wcześniej. Kolor to blada a miejscami półprzezroczysta żółć ziemniaka z zaróżowieniami wynikającym ze zrównoważonego jak rozwój Warszawy i Grudziądza oprószania przyprawami. A propos przypraw: w składzie nie znajdziemy nic interesującego, choć brak wzmacniaczy smaku uznałbym za spore zaskoczenie – maślanka i mleko w proszku nadają smaku sera a sproszkowana żurawina odpowiada za odwzorowanie samej siebie. Smak to przede wszystkim nieco skarpetkowa nuta sera i słodka, owocowa nuta – przełamane lekką kwaskowatością, która jednak nie występuje równomiernie w całej kompozycji. Świetne odwzorowanie i przyjemny smak. Bardzo intensywny jak na brak wzmacniaczy pokroju glutaminianu sodu a co za tym idzie brak umami. Chipsy dzięki temu wydają się być lżejsze i mniej tłuste. Polecam.VLUU L200  / Samsung L200

Słodkie Tajskie Chilli: to ostatni smak z edycji Deli, który przyszło mi testować. W teorii ma on za zadanie odwzorowywać smak sosu sweet thai chilli, który ma dwojakie oblicze – na początku raczy przyprawioną słodyczą by na finiszu zaatakować odpowiednia ilością kaspaicyny czyli alkaloidem odpowiedzialnym za ostry smak papryczek chilli. To taki cwany lis w owczej skórze, który znakomicie komponuje się z kurczakiem z Twojego kurnika czy krową z zagrody (oczywiście po uprzednim przygotowaniu).
We Frito Lay Poland chyba skrupulatnie zabrali się za przepis na prawdziwy sos gdyż w składzie mamy: cebulę,pietruszkę, pomidor i czosnek – wszystkie w wersji bezwodnej i zmielonej (czytaj: sproszkowanej). Tajemniczy jak wnętrza sklepów marki Hollister termin przyprawy oraz wzmacniacze smaku (a wśród nich: glutaminian monosodowy i 5′-rybonukleotydy disodowe). Barwnik to już tradycyjny ekstrakt z papryki, którego na chipsach niemal nie widać a wszystko potraktowane solą i cukrem (niemal jak po staropolsku).
Zapach to główna i właściwie jedyna nuta głuchego, mało korzennego pieprzu – nie urozmaicona czy też nie zakłócona niczym innym.
Po pierwszych gryzach smak okazuje się wypadkiem przy pracy pokroju ostatniej katastrofy kolejowej pod Santiago de Compostela – na początku czujemy lekką słoność, następnie cukier a na koniec coś ostrego. Wszystko w porządku i w odpowiedniej kolejności, ale każdy z tych smaków jest zwykły i wręcz papierowy – jak narysowany Magicznym Ołówkiem Piotrka a jednak nieożywiony. Słony bierze się z soli, słodycz z cukru a smak ostry z fragmentów chilli tam dorzuconych, choć bardziej smakują one jak zmiażdżony pieprz – brakuje tu przestrzeni na spojenie całości za pomocą innych, bardziej tajskich aromatów. Cała kompozycja współgra tak dobrze jak The Cinematic Orchestra współgraliby z Dodą i jej wsparciem w postaci zespołu Virgin.
Niestety, najsłabszy smak ze wszystkich trzech – jestem w stanie go zjeść, ale zwyczajnie mi nie smakuje.VLUU L200  / Samsung L200

66.6(6)% tej serii jest udane jak Centrum Nauki Kopernik. Kolejne 33.3(3)% niestety już mniej, co nie zmienia faktu, że Frito Lay Poland w swoich flagowych Lay’sach pokazuje, że jest dosyć mocne jeżeli chodzi o edycje limitowane (wcale nie oznacza to, że standardowa linia jest słaba) i nieco odbija się po klapie jaką okazały się Lay’s MAX. Polecam szczególnie Ser z Żurawiną, Pomidorki Cherry to idealna propozycja dla fanów kanapek z ketchupem czy frytek z tym para-dressingiem. Słodkie Tajskie Chilli rekomendowane dla osób lubiących mieszanki soli, cukru i ostrych przypraw bez żadnego powiązania.

Lay’s Max

Wyrzuć swoje stare grube chipsy, od dziś chrupiemy nowe Lay’s Max! Grube. Intensywne. A jakie pogięte!
Nowe?
Przecież to dawne Rufflesy, które ponad dekadę temu stały się Lay’sami Max, następnie znikając zrynku na kilka kolejnych lat.
Zabawne, nie sądzicie?
VLUU L200  / Samsung L200Z tego co pamiętam Lay’sy Max, powracające na nasz rynek były oferowane w kilku smakach. Między innymi: Chilli Hell, Cream Heaven (oba wspominam nieziemsko dobrze), Pieczony Kurczak, Zielona Cebulka, Papryka i Kurczak W Czarnym Pieprzu (chyba tak brzmiała dokładnie ta nazwa?). Ostatni możecie pamiętać przede wszystkim z reklamy obrazującej popierzone kurczaki. Jeżeli komuś kojarzą się inne smaki tego rodzaju chipsów Lay’s, które były oferowane na naszym rynku to poprosiłbym o informację. Ja piłem oranżadę komunijną gdy one rządziły na rynku, więc czegoś mogę już nie pamiętać.

Biorąc pod uwagę to jak Maxy kurczakowe, Chilli Hell i Cream Heaven były pyszne to smaki, które proponuje nam Frito-Lay na powrót Lay’s Max i jak na to do czego ostatnio nas przyzwyczaili są mało wybujałe i fantazyjne. Tak naprawdę są to standardy jak odgrywanie Białego Misia autorstwa (podobno) Mirosława Górskiego i podawanie barszczu białego o czwartej nad ranem na weselnej zabawie.
Może opisze oczekiwania jakie posiadam w związku z każdym z tych trzech rodzajów.
Przede wszystkim chipsy maja być nieprzesiąknięte tłuszczem, prawdziwie chrupiące i zdecydowanie bardziej pofalowane niż X-Cut Crunchips, produkcji Lorenz-Bahlsen. Co do samych smaków:

Czerwona Papryka – nie spodziewam się cudów. Chipsy paprykowe nigdy nie były moimi faworytami, chyba, że miałem do czynienia z papryką ostrą (Lay’s Strong Ostre Chilii, Mocne Piri-Piri, Lay’s Pikantna Papryka). Nawet Lay’s Prosto Z Pieca o tym smaku nie były w stanie niczego zmienić w tej kwestii, więc czemu miałyby to zrobić Lay’s Max o smaku zwykłej papryki? To jakby liczyć, że pogięcie kilku stron w książce od historii sprawi, że nagle te informacje wejdą nam do głowy. Sama zmiana struktury nic nie da – smak jak i nasza wiedza pozostaną niezmienione.

Grillowany Kebab – Crunchips X-Cut Kebaba Z Cebulką to jeden z niewielu dowodów, że coś spożywanego może mi się znudzić. Jadłem te chipsy bardzo często, były bardzo smaczne, były tak bardzo chrupiące, a teraz tak bardzo za nimi nie przepadam. Star Chips Grubo Ciachane o smaku Kebab to produkt Frito-Lay, więc spodziewam się podobnego, całkiem niezłego, ledwie wyczuwalnego smaku mięsa przytłoczonego kanonadą przypraw.

Ser & Zielona Cebulka – gdybym powiedział, że lubię chipsy o smaku Ser-Cebula to skłamałbym jak Jarosław Kaczyński zatajający 400tys. złotych wpływu z partii na swoje prywatne konto. Tu jednak interesuje mnie to przełamanie – to nie jest zwykła cebula a zielona, więc może czymś Lay’s Max mnie zaskoczą w pierwszej serii ich powrotu. Z drugiej strony na podobne przełamanie liczyłem przed spożywaniem Lay’s Prosto Z Pieca o smaku Zapiekana Cebulka Z Serem, ale nic takiego nie miało miejsca…

Podsumowując nie spodziewam się fajerwerków, ale liczę na solidne, nie targające tak mocno mojej jamy ustnej chrupiące plastry ziemniaka o intensywnym, solidnym smaku.
A jak wygląda to w rzeczywistości?

Ceny sugerowane kształtują się następująco: 28g – 1.10zł; 70g – 2.99zł; 140g – 4.49zł, raczej standardowo dla produktów tego producenta, co jednak rzadko przekłada się na ceny w sklepach i tak ja, za trzy 140g paczki, zapłaciłem 14.97zł. Ilość kalorii w 100g produktu waha sie od 518kcal(Czerwona Papryka) przez 519kcal(Ser Z Zieloną Cebulką) do 520kcal(Grillowany Kebab).
Zacznę od opisania struktury – chipsy, tak jak sugerują marketingowcy Frito-Lay to nie grubo krojone, karbowane plastry ziemniaka – wyglądają raczej jak gdyby ktoś wypiekał je na harmonii i nadał im kształtu właśnie podczas procesu smażenia. Po uwalniającym chrupnięcie, którego nie powstydziłby się Najbardziej Chrupiący Człowiek Świata z reklamy Snicers Cruncher ujawnia się nieco przestrzenne wnętrze, przypominające to znane z prażynek – chipsy jednak nie są w żadnym aspekcie lekkie, za to masywne i konkretne. Chrupiące do potęgi.

Czerwona Papryka – lekko pomarańczowe, jakby posypane pyłem z marchewek chipsy nieco mnie zaskoczyły. Zapach co prawda jest paprykowy, ale zazwyczaj obawiam się, że niezbyt przeze mnie lubianym chipsom paprykowym smak nadaje niemal wyłącznie papryka słodka i sól co sprawia, że po raz kolejny mnie od siebie odrzucają. Te są nieco inne – rzeczywiście smakują papryką, ale lekko przełamaną kwaśną nutą, którą znamy z Lay’s Stron Ostre Chilli, co dodaje im nieco uroku, ale w żadnym wypadku pikanterii, choć zawartość etykiety sugeruje, że powinny być one ostre za sprawą preparatu o smaku pikantnej papryki, który zawiera między innymi: śmietanę w proszku, inozynian disodowy (skądinąd znany), hydrolizowane białka sojowe i pszenne czy octan sodu. Jedyne co związane z papryką to barwnik, otrzymywany właśnie z tego warzywa.
Ogółem rzecz biorąc smak jest przyjemny, choć nie tak intensywny jak mógłbym sobie tego życzyć a chipsy (dzięki bogom) nie są za nadto słone.
VLUU L200  / Samsung L200VLUU L200  / Samsung L200
Grillowany Kebab – smak kebabu znają niemal wszyscy w naszym kraju – tureckie, syryjskie, pakistańskie czy ogółem rzecz biorąc ciapackie danie to kombinacja skrawków dosyć solidnie opieczonego na obrotowym rożnie mięsa różnego rodzaju, ulepszone tonami przypraw stosowanymi według wariacji właściciela czy głównego kucharza.
Cienkie, pofalowane plastry ziemniaka mają nieco wzmocniony naturalny kolor z okrasą w postaci drobinek zielonych ziół. Zapach to dosyć płaska nuta przypraw z niemal niewyczuwalnym dodatkiem mięsa. Żeby opisać smak mogę posłużyć się jedynie tym co na etykiecie, bo smakuje to dokładnie tak jak tam napisano: gyros (cebula, czosnek, glutaminian monosodowy), przyprawy (papryka, kolendra, kozieradka, chilli), curry, zioła (pietruszka), pomidor w proszku, mięso w proszku. Smakują naprawdę jak kebab – dominująca nuta przypraw nieco zbyt mocno pokrywa smak mięsny (umami?), ale ogół na tym nie cierpi. Szczególnie dobrze wyczuwalne jest curry, kolendra oraz przyprawa gyros. Odwzorowanie smaku jak najbardziej udane, niestety przesłania je mała intensywność tego co czujemy na języku. Trzeba solidnie się skupić by wyczuć ten smak a w żadnym wypadku nie jest on nas w stanie porwać.
VLUU L200  / Samsung L200
VLUU L200  / Samsung L200

Ser & Zielona Cebulka – z góry muszę przyznać, że przełamanie znanego mi smaku Ser-Cebula nastąpiło, ale nie do końca. Zapach głównie cebulowy z intensywną nutą niezbyt przyjemnego, kremowego sera. W smaku, który powstał między innymi dzięki owocom arnoty właściwej czy 5′-rybonukleotydom disodowym, oba smaki są na tyle zbilansowane by jeden drugiego nie był w stanie zdominować – dosyć dobrze współgrają razem choć to połączenie do rewelacyjnych nie należy i już na starcie przegrywa bieg jak Ryszard Kalisz rywalizujący z Usainem Boltem (chyba to już było?). Odwzorowanie zielonej cebulki trafne, nieco piekące i zdecydowanie świeże, ser jak zawsze nadaje ociężałości i tłustości, której nie powstydziłby się dorodny hipopotam. Są to najbardziej intensywne z trzech analizowanych przeze mnie smaków Lay’s Max, ale nic więcej dobrego nie mogę o nich dodać, nawet w podsumowaniu, które za chwilę przytoczę…
VLUU L200  / Samsung L200VLUU L200  / Samsung L200Lay’s Max wracają na rynek po długiej nieobecności. Nie mam zamiaru porównywać ich z tymi, które były gdyż Frito-Lay z Grodziska Mazowieckiego nie dało im rozwinąć skrzydeł. Smaki takie jak ser-cebula czy papryka są tak oklepane jak wycieczka do Tunezji kupiona w Alfa Star. Kebab dawno nie proponowany przez tego producentu to odgrzewany na grillu (stąd grillowany?) kotlet, bardzo podobny do ostatniego kebabu firmy Lay’s czy ich podfirmy StarChips. Może trochę w nim mniej cebulki niż w innych kebabach…

Na plus mogę zaliczyć strukturę chipsów oraz ich możliwości chrupania, gdyż czynią to niewiarygodnie głośno. Pochwał nie będę im też szczędził na polu przesiąkania olejem roślinnym – nie zawierają go zbyt wiele w końcowym produkcie a posypka smakowa jest dostatecznie sucha.
Z minusów: są bardzo twarde, czasem ciężko je ugryźć – nie dla osób o słabych zębach. Mają bardzo mało intensywny smak – to coś co zdecydowanie mnie zawiodło, spodziewałem się mocnego, solidnego smaku, a otrzymałem szczyptę soli i garstkę przypraw na 140g produktu.
Zgodnie z oczekiwaniami papryka pozostała papryką, kebab zaskoczył mnie jedynie tym, ze smak był średnio wyczuwalny a ser-cebula zaskoczył mnie jak obecność dziury budżetowej w projekcie budżetu na kolejny rok. Ogółem polecam, choć nie licząc chrupkości, sam się nie zachwyciłem. Tym bardziej, że w palecie trzech smaków są dwa za którymi nie przepadam i nawet starając się je obiektywnie ocenić nie mogłem uciec od subiektywizmu.

Lay’s – Angielski Bekon

Legenda głosi, że dawno, dawno temu…

…a dokładniej jeszcze 4-5 lat temu, w naszym kraju można było dostać chipsy Lay’s o smaku bekonowym. Niestety, z niewiadomych przyczyn zostały one wycofane z produkcji. Te które produkowano u nas były do kupienia w Rosji. Chcący skosztować produkowanych w Grodzisku Mazowieckim, smażonych na oleju, posypanych przyprawą o smaku bekonu, pociętych w cienkie plastry ziemniaków przez te kilka długich lat mogli jedynie zaspokoić swoje pragnienie bekonu spożywając Top Chipsy z Biedronki o tym smaku – jakość może i gorsza, ale smak podobny. To jak być wampirem i wgryzać się w zwierzęta zamiast ludzi (tylko nie kojarzcie tego z Tuajlajtem i Kirsten Stewart, bo będzie mi smutno).
Na szczęście nie muszą robić już tego dłużej, bo Lay’s o smaku bekonu powracają w dobrym stylu. Można by rzec, że w angielskim stylu. Choć właściwie w angielskim stylu to poprzedni bekon zaliczył wyjście z rynku…
Tak czy inaczej zadałem sobie pytanie: czy jest to powrót triumfalny czy może wracają na tarczy?
Zacznijmy od 150g paczki, którą niegdyś obdarzono kolorem odpowiadającym barwie jasnego sosu BBQ, aktualnie zmieniono cała grafikę, dołożono dwa plastry boczku zwinięte w ruloniki na jasnej tacce i mikroskopijny kawałek natki pietruszki wystający jak Filip z konopi.  Oczywiście jest też ziemniak, który powoli zamienia się w chipsy. Dolna część paczki, która kosztowała mnie 4.80zł, posiada kolor angielskiej czerwieni, a górna odwzorowuje barwy flagi Wielkiej Brytanii (to już blisko Anglii).

Angielska kuchnia nie należy do najsmaczniejszych, najlepiej przyprawionych czy poruszających podniebienie… Tak, dokładnie, ale z wyjątkiem śniadań, które są tym co najlepsze – przepyszną, konkretną wisienką na torcie badziewia jakim są obiady, podwieczorki, kolacje czy drugie śniadania mieszkańców Wysp Brytyjskich. Typowy Anglik lubi bowiem zjeść sobie rankiem dużo jajek, kiełbasy, boczku i tostów by mieć siłę na kolejny dzień w którym pójdzie do pracy, użyje kilkukrotnie słówka fu*king, pobije kilku kibiców znienawidzonego klubu, spotka kilku Ciapatych a na koniec utopi smutki w kuflu niezbyt smacznego, angielskiego piwa spożywanego w pobliskim pubie.
Liczyłem na równie smaczny i pożywny boczek otwierając paczkę Lay’sów.

Pierwsze wrażenie po niesprawiającym problemu otwarciu paczki (można to uczynić na dwa sposoby – góra lub bok) to iście bekonowy, dosyć intensywny zapach. Jest to bardziej na wpół surowy, parzony boczek (przepraszam: bekon) niż wędzony. Może nawet pieczony?
Nie, zostaję przy parzonym.
Chipsy niepołamane, posiadające odpowiednią wielkość. Są chrupiące i bardzo cienkie, standardowo wchodzą w zęby, kaleczą podniebienie i dziąsła jak na Lay’s przystało.
Smak to zdecydowanie mięsny i konkretny bekon, pozostawiający przyjemny smak w jamie ustnej, dzięki niebiosom słony na tyle by smakować a nie wywoływać ból języka. Barwione sproszkowaną papryką (bez sztucznych barwników) plastry ziemniaka mogłyby przypominać ewentualnie jakąś inna część tuszy wieprzowej, ale po przegryzieniu kilku, utwierdzimy się w przekonaniu, że jednak to bekon i to angielski – bardziej za sprawą odpowiednio zangielszczonej nomenklatury niż smaku.
Ale z czego nasz bekon tak naprawdę się składa? I jak to jest, że ziemniakowi można dodać smak boczku bez boczku?
Można by sądzić, że odpowiedź tkwi w składzie preparatu aromatyzującego o smaku bekonu, a znajduje się tam: mąka pszenna (ziemniak posypany mąką – yummy!), glukoza (ziemniak posypany cukrem prostym – yummy!) oraz wzmacniacze smaku, których nazwy są długie i nudne a według Wikipedii otrzymuje się je z suszonych ryb i wodorostów (umami?)…
Tak naprawdę to żadna odpowiedź – nikt z marketingowców czy technologów firmy Frito Lay nie zdradzi tajemnicy bekonowych chipsów i może niech tak lepiej zostanie…

Podsumowując: w mojej opinii bekon marki Lay’s zalicza triumfalny powrót na sklepowe półki, angielski jest on jedynie z nazwy, ale gwarantuje smak dobrego, soczystego, lekko podsmażonego boczku, na chrupiących, cienkich plastrach ziemniaka, nieprzesiąkniętych tłuszczem.
Jeżeli lubisz chipsy o smaku bekonu lub sam boczek – polecam!